niedziela, 21 sierpnia 2016

Królowa kryminału w "Dwunastu pracach Herkulesa"

Są chwile, w których mamy ochotę dowieść swojej wartości, wspiąć się na wyżyny własnych możliwości i dokonać czegoś spektakularnego, absolutnie niespodziewanego i niezwykłego. 

Słynny detektyw, Herkules Poirot, człowiek fizycznie zupełnie niepodobny do swojego mitologicznego odpowiednika, postanawia wykazać, iż nie nosi jego imienia bez powodu. Przed ostatecznym porzuceniem kariery wpada na błyskotliwy plan wykonania dwunastu ostatnich zleceń, które stałyby się zwieńczeniem jego pracy, kropką nad "i". Wkrótce okazuje się, że wszystkie zadania noszą w sobie podobieństwo do prac mitologicznego bohatera. Nieoczekiwanie stają się celną ripostą na dokonania herosa.

Już od pierwszych stron, ba!, nawet zdań staje się doskonale wyczuwalny specyficzny styl Agathy Christie. Raczej oszczędna w słowa, chłodna i rzeczowa królowa kryminału buduje narrację w sposób zaskakujący. Zupełnie "z boku", bez emocji. Nie nakłada żadnych filtrów na otaczającą czytelnika rzeczywistość, nie stosuje emocjonalnych zmyłek, mających wyprowadzić czytającego w pole. Wręcz przeciwnie, dokładnie prezentuje świat i pozwala czytelnikowi rozejrzeć się po nim samemu, jakby niepodlegle od odczuć i spostrzeżeń Poirota. Każda z prac staje się po części pracą każdego z nas. Dzięki temu mamy szansę rozpocząć pojedynek z jednym z najsławniejszych detektywów w historii literatury. Kto pierwszy dojdzie prawdy? I czyja hipoteza okaże się słuszna?

Charakterystyczna jest także cała atmosfera powieści. Można nazwać ją atmosferą jesiennego Londynu. Chłodna, surowa, deszczowa (?), a do tego pełna elegancji, taktu, wysmakowania, specyficznego, ale ujmującego uroku. No i nieodłącznej odrobiny ironii w wydaniu iście angielskim. Agatha jest prawdziwą specjalistką w poczynionych mimochodem, wyważonych, uszczypliwych uwagach, o których nigdy nie wiadomo czy są na serio, czy też nie.

Moje pierwsze spotkanie z Christie raczej mnie nie zachwyciło. To nieodpowiednie słowo. "Dwanaście prac Herkulesa" to klasyczny (w pełnym tego słowa znaczeniu) kryminał, który potrafi się spodobać. (Najlepiej smakuje przy filiżance aromatycznej, angielskiej herbaty!). Warto się z nim zetknąć, choćby dlatego, że tak "wypada". Zresztą tak samo, jak wypada czytać Sienkiewicza, Mickiewicza, Tołstoja czy Kafkę. Mimo to wszystkie te "ochy i achy" naprawdę trudno mi zrozumieć. Agatha jest i będzie królową kryminału, ale to nie znaczy, że spod jej pióra wychodziły arcydzieła. Dla mnie to zbyt wielkie słowo.

A który Herkules jest wspanialszy? Przekonajcie się sami!
Oto współczesny Herkules, jakże odmienny od tego niesmacznego wizerunku nagiego osobnika z przerostem mięśni, wywijającego maczugą. Ot, mała, zwarta postać, tak bardzo na miejscu, w wielkomiejskim ubraniu i z wąsem- wąsem o zapuszczeniu jakiego antyczny Herkules nie mógłby nawet marzyć, wąsem wspaniałym, a zarazem wyszukanym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy, nawet najmniejszy, komentarz bardzo dziękuję. :)