bergman

Na zarazę w sam raz #2 | "Siódma pieczęć" Bergmana

09:28



            „Siódma pieczęć” jest arcydziełem. Od tej zupełnie niezobowiązującej uwagi chciałabym zacząć. Oglądając film doszłam do wniosku, że jest to dzieło doskonale uniwersalne, ogólnoludzkie, wykraczające poza konkretne czasy i jednostkowe doświadczenie. A do tego jeszcze zaczęło w niepojęty sposób rezonować z otaczającą nas rzeczywistością szalejącej epidemii. 

            
            Choć rzecz dzieje się w średniowieczu, realia historyczne nie są ważne same w sobie. Są raczej narzędziem budowania klimatu, środowiskiem sprzyjającym odczuwaniu metafizycznego drżenia, egzystencjalnego niepokoju. Wracający z wyprawy krzyżowej Rycerz zmaga się z wewnętrzną ciemnością, poczuciem dojmującej pustki i braku sensu. Pragnie dotrzeć do prawdy o świecie, do odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga. Jego działania okazują się z góry skazane na niepowodzenie. Szukając obecności, odnajduje nicość, głosu – ciszę, życia – Śmierć. Spotykani przez niego ludzie ilustrują różne sposoby radzenia sobie z egzystencją, zupełnie odmienne taktyki poruszania się w rzeczywistości. Jedni pocieszenia upatrują w religijnym ekstremizmie, zaślepiającym i jednocześnie zapewniającym im poczucie bezpieczeństwa, drudzy – w braku moralnych zasad, oszustwie i wyrachowaniu, jeszcze inni – w postawie spokojnej i przesiąkniętej ironią. Przewijająca się w tle zaraza, której nie widać, ale o której wszyscy mówią, czyni wysiłki ludzi jeszcze bardziej gorączkowymi. Sytuacja odsyła do współczesności i buduje całą sieć analogii, zaskakująco trafnych. My też radzimy sobie, jak możemy. Teraz nasze własne, prywatne taktyki są jeszcze łatwiej zauważalne.
            W „Siódmej pieczęci” trudno nie zauważyć inspiracji filozofią egzystencjalną, a zwłaszcza koncepcjami Martina Heideggera. Jednostka wykracza poza świat, w którym żyje, zdaje się być wychylona w nicość. Jest ku śmierci. Świadomość tej prawdy rodzi w Rycerzu trwogę, niemożliwe do zniwelowania napięcie, bohater zapada się w sobie, traci nadzieję. Wydarzenia, których jest świadkiem, sprawiają, że coraz pełniej zdaje sobie sprawę z fasadowości świata, niemożności wniknięcia w jego istotę.
            Znaczeniowe bogactwo nie jest jedyną siłą tego filmu. Niewątpliwie warta uwagi jest również warstwa wizualna. Wydaje mi się, że wszyscy doskonale znają najsłynniejszy chyba kadr dzieła – grę w szachy Rycerza ze Śmiercią. Takich obrazów, wizualnie zachwycających, poruszających (śmierć dziewczyny oskarżonej o diabelskie konotacje) i zapadających w pamięć (serce?) jest zdecydowanie więcej.
            Nie czekajcie, nakarmcie swoją duszę i obejrzyjcie „Siódmą pieczęć”!





epidemia

Na zarazę w sam raz #1 | improwizowana powieść w odcinkach

18:00


            Na zarazę Zarazekto nowy projekt poczytnych, współczesnych pisarzy, Szczepana Twardocha i Łukasza Orbitowskiego. Każdego dnia w Internecie zamieszczany jest nowy odcinek, a spragnieni rozrywki czytelnicy mogą go przeczytać zupełnie za darmo.

            W czasach ogólnokrajowej stagnacji każda nieoczekiwana inicjatywa, udowadniająca, że duch w narodzie nie zginął (piszę to nie bez ironii), jest na wagę złota. Nigdy nie byłam zwolenniczką utylitarnego traktowania sztuki, ale w tym momencie gotowa jestem przyznać: kultura jest też i po to. By nie pozostawiać samym sobie. By wspierać i dostarczać bodźców, tematów i inspiracji, gdy ich tymczasowo brakuje. Ale też by zmuszać do minimalnego intelektualnego wysiłku.

            Zarazek jest niewymagającym czytadełkiem. Jego lektura zajmuje okamgnienie, ale za to jak cieszy! Literacka improwizacja ma potencjał wybitnie humorystyczny. Nie brakuje w niej elementów groteskowych. Bohaterowie są charakterystyczni, kreśleni śmiałymi pociągnięciami autorskiego pióra.

          
   
               Zdzisio Zarazek to życiowy nieudacznik, którego zgubiła Dziesiąta Muza. Naoglądawszy się detektywów wiodących bogate życie erotyczne, postanowił podzielić ich los. O dziwo jednak, biurowi detektywistycznemu o wdzięcznej nazwie Zarazek niepisane były triumfy. Czytając fragmenty dotyczące głównego bohatera, nie sposób odgonić od siebie obrazów czerwonej, pucułowatej, chłopskiej twarzy, poczwórnego podbródka i śliny cieknącej z kącików ust. 

            Drugą postacią jest Ronald, urzędnik państwowy, również rozczarowany swym losem (zastanawiająca jest powtarzalność tematu męskiego rozczarowania). Gdy wreszcie udało mu się wznieść na wyżyny swoich możliwości, a to znaczy dokonać skoku na państwową kasę, w paradę wszedł mu on. Koronawirus.

            W jaki sposób zejdą się drogi detektywa po przejściach i życiowo poturbowanego funkcjonariusza CBA? I co ma z nimi wspólnego postać ponętnej czterdziestolatki?

            Przeczytajcie.