sobota, 11 kwietnia 2020

Romantyczna gorączka #1 | "Szewcy" Schillera


            Dobry, chociaż zbój. Znamy to bardzo dobrze, prawda? Figura rzezimieszka o dobrym sercu, którego wybory budzą wątpliwości natury etycznej, ale domniemane intencje pozostają szczytne, pojawia się w literaturze, filmie, popkulturze nie od dziś.
            Dzieła romantyczne lubią irytować. Przynajmniej mnie. Ale po fazie znużenia, irytacji, a czasem i porządniejszego zbulwersowania przychodzi refleksja. Literatura romantyczna otwiera oczy, ponieważ pokazuje, w jaki sposób kształtowała się wrażliwość człowieka współczesnego. I choćbyśmy nie wiem, jak bardzo się zapierali, że prezentowane w tekście problemy nas nie dotyczą, to będą nas dotyczyć i kropka. Podlegamy tym samym prawom, zmagamy się z podobnymi dylematami i doświadczamy wewnętrznego rozdarcia, zupełnie jak bohaterowie romantycznych dzieł i dziełek, utworów, utworków, a czasem i potworków. Przedstawione w tekstach wzorce postępowania żyją w powszechnej świadomości, skutecznie wprowadzone w nasz krwioobieg.
            „Zbójcy” Schillera również bywają irytujący. Czytając, napotykamy na całą serię zdarzeń nie tyle niezwykłych, co nieprawdopodobnych, niespójnych i logicznie co najmniej wątpliwych. Myślenie głównych bohaterów (patrz: Amalia) jest na tyle zawikłane, że sami zdają się w nim gubić. Jednakże trudno nie czuć do tego dramatu choćby odrobiny sympatii. Cóż, lubimy takie historie. Tacy już jesteśmy.


            Czytając, miałam wrażenie, że poruszam się po dobrze znanym terenie. Dwóch braci – dobry i zły, szlachetny i podły, piękny i brzydki, walka o sukcesję i jeszcze nieszczęśliwa miłość na doczepkę. Pełen zestaw znajomych motywów i oswojonych schematów. Warunkowanie przebiegło pomyślnie. Trzymam stronę Karola, poczciwego zbójcy, który gubi się w swoich życiowych decyzjach i w końcu musi ulec wobec wyroków bezwzględnego losu. Tylko czy rzeczywiście powinnam? Można przecież wykazać wiele czynników, które są jeżeli nie usprawiedliwieniem, to na pewno wytłumaczeniem wątpliwych moralnie poczynań „złego brata”. Zawsze w cieniu wspaniałego Karola, bez szans na dziedziczenie, a do tego pozbawiony wrodzonego uroku i powodzenia u płci przeciwnej, mógł czuć się poszkodowany. Jego zbrodnie mogły wynikać z narastającej frustracji, a mimo to staramy się nie zwracać na to uwagi, powielając biało – czarny obraz świata, w którym czujemy się bezpiecznie.
            To właśnie wątpliwości wydają mi się w lekturze „Zbójców” najważniejsze. Tylko zauważając błędne schematy myślowe, wydobywamy z dzieła coś wykraczającego poza dobrze znaną, powtarzaną przez pokolenia bajkę. Kto jest dobry, a kto zły? Czy w ogóle można być obiektywnie dobrym albo obiektywnie złym? Odpowiedzi przecież nie są łatwe.
            „Zbójcy” budują atmosferę historii biblijnej. Wiele w nich nawiązań, odniesień, cytatów. W tym przypadku jednakże nie ma odkupienia, jest za to spowijający wszystko mrok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy, nawet najmniejszy, komentarz bardzo dziękuję. :)