Książki mojego dzieciństwa
17:07
Każdy (a przynajmniej większość) z nas, zażartych czytelników, rozpoczął swoją przygodę z książkami pacholęciem jeszcze będąc. Myślę, że to, co czytaliśmy albo też co nam czytano w dzieciństwie w jakimś stopniu ukształtowało naszą wrażliwość, wyobraźnię, osobowość, charakter. Nie mówiąc już o czytelniczych preferencjach.
W tym poście opowiem trochę o książkach absolutnie wyjątkowych i niesamowitych, które darzę ogromnym sentymentem chyba właśnie dlatego, że towarzyszyły mi przez błogie lata dzieciństwa. Wszystkie były ważne. Każda była inna. Każda w odmienny sposób działała na moje emocje.
"Baśnie" Andersena

"Ania z Zielonego Wzgórza"

"Opowieści z Narnii"
Czytanie "Opowieści z Narnii" w pewnym momencie stało się moim małym uzależnieniem. Świat Lewisa wciągnął mnie bez reszty. Do dzisiaj pamiętam, jak bardzo ta książka oddziaływała na moją wyobraźnię, jak mocno czułam się związana z bohaterami poszczególnych części serii, jak wielkie rozgoryczenie i rozżalenie pojawiło się we mnie, gdy Narnia w "Ostatniej bitwie" ostatecznie przestała istnieć. Są takie powieści, których największym minusem jest fakt, że w końcu się kończą. Myślę, że dotyczy to każdej książki z cyklu "Opowieści z Narnii". Są one jedną wielką opowieścią o przyjaźni, poświęceniu, odwadze, dobroci i miłości. O postawach. Nieustannej potyczce rozgrywającej się między dobrem i złem.
"Jeżycjada"
A na koniec: książki z dzieciństwa ciut późniejszego. Powieści Małgorzaty Musierowicz mają chyba tyle samo przeciwników, co zwolenników. Zarzuca się im rażącą naiwność, nierealność, skłonność do upraszczania, irytujący wręcz optymizm. Malkontenci jak zwykle mają rację, ale muszę ich zmartwić. Za wszystkie te zarzuty kocham ten cykl. Z powieści pani Małgorzaty bije miłość i ciepło, jej utwory otulają człowieka, jak kocyk, kiedy świat wydaje się zły, kiedy nic nie ma sensu. Pobyt w borejkowskiej kuchni ma działanie silnie terapeutyczne i myślę, że właśnie dlatego pędzę do księgarni, kiedy tylko dowiaduję się o pojawieniu się kolejnego tomu nieśmiertelnej "Jeżycjady". Na tych książkach się dorasta, dorośleje, w końcu starzeje.
A wy jakie książki pamiętacie ze swojego dzieciństwa?