Romantyczna gorączka #1 | "Szewcy" Schillera
16:14
Dobry, chociaż zbój. Znamy to bardzo
dobrze, prawda? Figura rzezimieszka o dobrym sercu, którego wybory budzą
wątpliwości natury etycznej, ale domniemane intencje pozostają szczytne,
pojawia się w literaturze, filmie, popkulturze nie od dziś.
Dzieła romantyczne lubią irytować.
Przynajmniej mnie. Ale po fazie znużenia, irytacji, a czasem i porządniejszego zbulwersowania
przychodzi refleksja. Literatura romantyczna otwiera oczy, ponieważ pokazuje, w
jaki sposób kształtowała się wrażliwość człowieka współczesnego. I choćbyśmy
nie wiem, jak bardzo się zapierali, że prezentowane w tekście problemy nas nie
dotyczą, to będą nas dotyczyć i kropka. Podlegamy tym samym prawom, zmagamy się
z podobnymi dylematami i doświadczamy wewnętrznego rozdarcia, zupełnie jak
bohaterowie romantycznych dzieł i dziełek, utworów, utworków, a czasem i
potworków. Przedstawione w tekstach wzorce postępowania żyją w powszechnej świadomości,
skutecznie wprowadzone w nasz krwioobieg.
„Zbójcy” Schillera również bywają
irytujący. Czytając, napotykamy na całą serię zdarzeń nie tyle niezwykłych, co
nieprawdopodobnych, niespójnych i logicznie co najmniej wątpliwych. Myślenie
głównych bohaterów (patrz: Amalia) jest na tyle zawikłane, że sami zdają się w
nim gubić. Jednakże trudno nie czuć do tego dramatu choćby odrobiny sympatii.
Cóż, lubimy takie historie. Tacy już jesteśmy.
Czytając, miałam wrażenie, że
poruszam się po dobrze znanym terenie. Dwóch braci – dobry i zły, szlachetny i
podły, piękny i brzydki, walka o sukcesję i jeszcze nieszczęśliwa miłość na
doczepkę. Pełen zestaw znajomych motywów i oswojonych schematów. Warunkowanie
przebiegło pomyślnie. Trzymam stronę Karola, poczciwego zbójcy, który gubi się
w swoich życiowych decyzjach i w końcu musi ulec wobec wyroków bezwzględnego
losu. Tylko czy rzeczywiście powinnam? Można przecież wykazać wiele czynników,
które są jeżeli nie usprawiedliwieniem, to na pewno wytłumaczeniem wątpliwych
moralnie poczynań „złego brata”. Zawsze w cieniu wspaniałego Karola, bez szans
na dziedziczenie, a do tego pozbawiony wrodzonego uroku i powodzenia u płci
przeciwnej, mógł czuć się poszkodowany. Jego zbrodnie mogły wynikać z
narastającej frustracji, a mimo to staramy się nie zwracać na to uwagi,
powielając biało – czarny obraz świata, w którym czujemy się bezpiecznie.
To właśnie wątpliwości wydają mi się
w lekturze „Zbójców” najważniejsze. Tylko zauważając błędne schematy myślowe,
wydobywamy z dzieła coś wykraczającego poza dobrze znaną, powtarzaną przez
pokolenia bajkę. Kto jest dobry, a kto zły? Czy w ogóle można być obiektywnie
dobrym albo obiektywnie złym? Odpowiedzi przecież nie są łatwe.
„Zbójcy” budują atmosferę historii
biblijnej. Wiele w nich nawiązań, odniesień, cytatów. W tym przypadku jednakże
nie ma odkupienia, jest za to spowijający wszystko mrok.