,,Wnuczka do orzechów"- triumfalny powrót Małgorzaty Musierowicz
12:49
Na następną książkę cyklu Jeżycjady czekałam od dawna (z resztą nie tylko ja). I nie zawiodłam się! Po nieco nieudanej ,,McDusi" obawiałam się, że to już nie będzie to. Że to już koniec TEJ Jeżycjady. A jednak starzy, dobrzy Borejkowie powrócili! I to w pięknym stylu! Znów czuć było tą niesamowicie ciepłą atmosferę, choć tym razem nie dotyczyła ona borejkowskiej kuchni, ale werandy Pulpecji. Nasi bohaterowie, jak zawsze, wykazywali niezłomną radość życia. Znów słychać było łacińskie sentencje, plotki, przekomarzania i słowa pełne miłości. Niezmienne od tylu lat...
W gruncie rzeczy nie była to książka tylko o Borejkach. Na główny plan została wysunięta postać zupełnie nieznana, Dorota Rumianek- uczęszczająca do ekologicznego liceum siedemnastolatka. Dziewczyna energiczna, praktyczna i pracowita, a przy tym niezwykle optymistyczna. Istne dziecko lasu, kochające przyrodę i wszystko, co się z nią wiąże.
Początek książki wprowadza nas w nastrój tajemniczości. Las, dróżka i ta bryczka, którą z wprawą prowadzi nasza bohaterka. To wszystko pozwala przypuszczać, że zostaliśmy cofnięci w czasie, dopóki nie napotykamy na swojej drodze przywalonej belką, nieprzytomnej... Idy Borejko! I wtedy dopiero robi się ciekawie! Okazuje się, że nasza rudowłosa Borejkówna, zrobiwszy uprzednio awanturę w domu, ,,śmiertelnie obrażona" na męża, ucieka do lasu, gdzie postanawia wybiegać swój żal, złość i zażenowanie, po czym spada ze zdezelowanego mostku i zostaje odnaleziona przez Dorotę. Bez zbytniego zastanowienia postanawia na cały miesiąc zostać w wynajętym pokoju w domu dziewczyny, który zamieszkuje ona razem z dwoma sympatycznymi babciami. Nie zdradzając rodzinie swojego miejsca pobytu, Ida niezwocznie powiadamia swoje siostry, że oczekuje przeprosin od męża i przyznania się do błędu.
Potem sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Ida, przechodząca właśnie trudny czas klimakterium, jest jeszcze bardziej nieprzewidywalna i szalona niż zwykle. Zajmuje się masową produkcją konfitur, przeprowadza przegląd laryngologiczny niemal wszystkich mieszkańców wsi, próbuje wyswatać Dorotkę, a na koniec podejmuje próbę romantycznego porwania swojego męża! To ona gra w tej książce, jeśli nie pierwsze, to na pewno drugie skrzypce.
Do akcji wchodzi także Ignacy Grzegorz, student historii sztuki, sprowadzony na wieś przez (a jakże!) swoją nieocenioną ciotkę Idę. We ,,Wnuczce..." jawi się jako pogrążony w melancholii neurotyk ze złamanym sercem. Nadwrażliwy, przeczulony i posiadający rozmaite fobie, które w krótkim czasie doprowadzają do katastrofy. W końcu pod wpływem wsi i towarzystwa Doroty zmienia się nie do poznania (i znów Ida miała rację!).
W książce nie brakuje także wątku miłosnego. A raczej miłości od pierwszego wejrzenia do pewnego rosłego, piegowatego chłopca w białej czapce...
Słowem, wszystko, co najlepsze w Jeżycjadzie powróciło w tej książce. Nowe, ciekawe przygody, barwne postacie i (oczywiście!) rodzina Borejków niemal w komplecie. Piękna książka na trudne czasy, która pozwala uwierzyć, że gdzieś jeszcze żyją dobrzy ludzie, że świat nie jest wcale taki beznadziejny i zły, jak się wydaje. Miłość, rodzina i ciepło... To trzy wartości, które można znaleźć we ,,Wnuczce do orzechów".
Ktoś w recenzji książki oskarżył Borejków o anachroniczność. O to, że zatrzymali się w czasie i żyją inaczej niż inni. Że nie idą z duchem czasu. A może to nie oni stoją w miejscu, ale my za bardzo pędzimy do przodu!?
W gruncie rzeczy nie była to książka tylko o Borejkach. Na główny plan została wysunięta postać zupełnie nieznana, Dorota Rumianek- uczęszczająca do ekologicznego liceum siedemnastolatka. Dziewczyna energiczna, praktyczna i pracowita, a przy tym niezwykle optymistyczna. Istne dziecko lasu, kochające przyrodę i wszystko, co się z nią wiąże.
Początek książki wprowadza nas w nastrój tajemniczości. Las, dróżka i ta bryczka, którą z wprawą prowadzi nasza bohaterka. To wszystko pozwala przypuszczać, że zostaliśmy cofnięci w czasie, dopóki nie napotykamy na swojej drodze przywalonej belką, nieprzytomnej... Idy Borejko! I wtedy dopiero robi się ciekawie! Okazuje się, że nasza rudowłosa Borejkówna, zrobiwszy uprzednio awanturę w domu, ,,śmiertelnie obrażona" na męża, ucieka do lasu, gdzie postanawia wybiegać swój żal, złość i zażenowanie, po czym spada ze zdezelowanego mostku i zostaje odnaleziona przez Dorotę. Bez zbytniego zastanowienia postanawia na cały miesiąc zostać w wynajętym pokoju w domu dziewczyny, który zamieszkuje ona razem z dwoma sympatycznymi babciami. Nie zdradzając rodzinie swojego miejsca pobytu, Ida niezwocznie powiadamia swoje siostry, że oczekuje przeprosin od męża i przyznania się do błędu.
Potem sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Ida, przechodząca właśnie trudny czas klimakterium, jest jeszcze bardziej nieprzewidywalna i szalona niż zwykle. Zajmuje się masową produkcją konfitur, przeprowadza przegląd laryngologiczny niemal wszystkich mieszkańców wsi, próbuje wyswatać Dorotkę, a na koniec podejmuje próbę romantycznego porwania swojego męża! To ona gra w tej książce, jeśli nie pierwsze, to na pewno drugie skrzypce.
Do akcji wchodzi także Ignacy Grzegorz, student historii sztuki, sprowadzony na wieś przez (a jakże!) swoją nieocenioną ciotkę Idę. We ,,Wnuczce..." jawi się jako pogrążony w melancholii neurotyk ze złamanym sercem. Nadwrażliwy, przeczulony i posiadający rozmaite fobie, które w krótkim czasie doprowadzają do katastrofy. W końcu pod wpływem wsi i towarzystwa Doroty zmienia się nie do poznania (i znów Ida miała rację!).
W książce nie brakuje także wątku miłosnego. A raczej miłości od pierwszego wejrzenia do pewnego rosłego, piegowatego chłopca w białej czapce...
Słowem, wszystko, co najlepsze w Jeżycjadzie powróciło w tej książce. Nowe, ciekawe przygody, barwne postacie i (oczywiście!) rodzina Borejków niemal w komplecie. Piękna książka na trudne czasy, która pozwala uwierzyć, że gdzieś jeszcze żyją dobrzy ludzie, że świat nie jest wcale taki beznadziejny i zły, jak się wydaje. Miłość, rodzina i ciepło... To trzy wartości, które można znaleźć we ,,Wnuczce do orzechów".
Ktoś w recenzji książki oskarżył Borejków o anachroniczność. O to, że zatrzymali się w czasie i żyją inaczej niż inni. Że nie idą z duchem czasu. A może to nie oni stoją w miejscu, ale my za bardzo pędzimy do przodu!?
0 komentarze
Za każdy, nawet najmniejszy, komentarz bardzo dziękuję. :)